Chyba, każdy kto kiedykolwiek musiał się przeprowadzać przyzna, że jest to całkiem spora rewolucja w życiu. Szczególnie wtedy kiedy przeprowadzka wiąże się nie tylko z remontem nowego miejsca ale też przeniesieniem dziecka do nowego przedszkola (?!) i to w środku roku... kosztowało nas to trochę nerwów i młodą też, mnie osobiście jakiś milion obaw :)
Minęły trzy miesiące i chyba przywykliśmy do nowego miejsca. Poniżej kilka ujęć z nowego pokoju Panny J., która bardzo aktywnie uczestniczyła w jego urządzaniu. Skończyła cztery lata i bardzo dokładnie wie co jej się podoba a co nie :) urodziny (obchodzone już w nowym miejscu) nie mogły się oczywiście odbyć bez urodzinowego tortu :)
projekt: Panna J. wykonanie: ja :)
Ciesze się, że wróciłam :)I think everyone who ever had to moved out admit that it's quite a revolution. For us, the moving out wasn't just the renovation part. we had to transfer her into a new kindergarden, and it wasn't easy.. nerves and million of concerns.. It's been tree months now and I think we're used to a new place.. more or less :)
I put a few shots of Miss J.'s new room. She was very actively involved in the decorating part. She is 4 now and knows exactly what she likes. Her birthday cake is also her project :)
I'm glad I'm back :)