Panna J. wierciła mi dziurę w brzuchu o mieszkanko dla Plastusia już nie pamiętam od kiedy.. ciągle nie mogłam znaleźć na to czasu, ale w końcu wczoraj wieczorem dopadło mnie gdzieś w biegu to spaniele spojrzenie mojej córki po raz kolejny.. a ponieważ wciąż jest chora, tęskni za przedszkolem, i nudzi się w domu potwornie, tym razem nie potrafiłam cieżaru tegoż spojrzenia udźwignąć ;P
Kiedy zasnęła, ku przerażeniu mojego ślubnego, najpierw zabrałam się dewastowanie pudełka po jego butach, eksmitując rzeczone buty :) potem nastąpiła uciążliwa, ale konieczna wykończeniówka, na koniec najprzyjemniejsza część, czyli meblowanie rzecz jasna, z tym że musiałam się pobawić też trochę w (kartonowego) stolarza i tapicera :)
Mieszkano Plastusiowe gotowe, chociaż właściwie to tylko sypialnia. Jednak jakoś mi ten Plastuś tu nie pasuje, sypialnia wyszła bardzo dziewczyńska powiedziałabym... dlatego postanowiłyśmy z Panną J. że wynajmiemy to mieszkanko komuś innemu :) a Plastuś zamieszka na półce z książkami :)