niedziela, 7 marca 2010

Potrzeba matką wynalazku..


Jak to zwykle w życiu bywa… Nasza Mała nie potrafi zasnąć przy zgaszonym świetle, więc przez cały (czasem dość długi) czas usypiania i potem jeszcze przez pół nocy musimy mieć włączoną w sypialni lampę, która rozświetla jej kącik.. Niestety lampa jest dość duża i świeci na tyle mocno, że było nam wszystkim łącznie z Małą zdecydowanie zbyt jasno. Dlatego na lampie lądowały wciąż przeróżne rzeczy, a to pieluszka, a to sukienka Małej, a to t-shirt męża.. Nie wyglądało to dobrze, a co istotniejsze, nie było zbyt bezpieczne.. Dlatego, któregoś wieczora usiadłam i nabazgrałam takie cuś..

Wymóg był prosty.. miało to być coś co łatwo na lampę założyć, ale i co łatwo z niej zdjąć, koniecznie musiało mieć coś co przytłumi światło wydostające się spod abażuru i sponad niego.. Stąd coś na kształt falbanki na dole i coś na kształt ..hmm komina (?) na górze.. Guziczek zapewnia sprawne założenie całej konstrukcji i szybkie jej zdjęcie w razie potrzeby.. Sprawdza się co najważniejsze.. Światło lampy jest teraz subtelniejsze, a kolorowe akcenty dodają całkiem fajnego klimatu. Wykonanie w 100% ręczne, stąd tyle nieplanowanych krzywizn ;P ale ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z efektu.


No i troszke dodatkowego koloru w pobliżu przypomina o zbliżającej się wiosnie :)

5 komentarzy:

  1. Śliczny blog, przepiękne prace, jeśli nie masz nic przeciwko będę zaglądać - pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi miło :) Oczywiście zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sliczne ubranko dla lampy. Zadomowie się tu na długa chwilę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam :) Bardzo mnie to cieszy :)

    OdpowiedzUsuń