Mała nie dała nam dziś spać.. Nocny wypoczynek zakończył się ok. trzeciej w nocy i radź tu sobie człowieku :P ale jak gniewać się na tego naszego małego stwora, kiedy wyrzynające się zębiska nie dają jej spokojnie spać? Z samego rana, czyli gdzieś w okolicy trzeciej kawy, naszło mnie na odrobinę szaleństwa i postanowiłam zmajstrować jakoweś zdobienia głowizny mojej córy … Ostatnia wyprawa do hurtowni pasmanteryjnej zaowocowała min w zakup różowej kropkowanej wstążki, która mnie urzekła absolutnie, a z której zrobiłam takiego oto kwiatka. Przyszyłam go do tejże samej wstążki, którą z tyłu podszyłam gumką. Oto modelka, w nieco niesfornej fryzurze i w rzeczonej ozdobie.
Drugi kwiatek, co prawda nie do końca we włosach, a na czapce i czapka, choć robiona absolutnie ręcznie, niestety nie przeze mnie, a przez dobrą ciocię, zrobiłam z fioletowego materiału, ciemnego i jaśniejszego nieco, płatki zszyłam ze sobą, na koniec dodałam guziczek i już.
Modelka zmęczona i zębolami i sesją, którą sobie mamusia wymyslila...
środa, 24 marca 2010
poniedziałek, 22 marca 2010
Wiosenne porządki…
Wreszcie dotarło do nas pierwsze tchnienie wiosny ! Ciepło i miło. Weekendowe spacerki po okolicy stały się inspiracją do porządków.. Ludzie wylegli na świeże powietrze i zabrali się energicznie za sprzątanie w ogrodach, ogródkach tudzież balkonach… Dlatego i ja przemeblowałam nieco parapetowy ogródek, posadziłam bukszpan i wysiałam lawendę.. Ale prawdziwe porządki dotyczyły zupełnie czegoś innego..
Wczorajsze deszczowe popołudnie i wieczór stały się świetną okazją do małej rewolucji w moich zapasach kordonkowo mulinowych, które to od lat wołały o pomstę do nieba.. I niestety ich stan nie raz skutecznie odstraszał mnie od haftowania.. Komu chciałoby się w tej plątaninie odnaleźć właściwy odcień? Dodatkową inspiracją była moja niedawna wizyta w hurtowni pasmanteryjnej… Te regały pełne wstążek, koronek, tasiemek, guzików, mulin, kordonków, motków wełny, wszystko ułożone kolorami, ech niczym piękny gigantyczny barwny ogród. Nie mogłam dłużej czekać i zabrałam się za porządkowanie mojego pudła mulinowego. Przyznam nie było łatwo, bo praca dość mozolna, szczególnie rozsupływanie tych wszystkich zaniedbanych niteczek.. Ale udało się. I efekt końcowy wart jest absolutnie tego wysiłku! Wszystko mam teraz pod ręką, każdy kolor, każdy odcień. Miodzio! No i już udało mi się z tego porządku skorzystać. Pewna seniorita od wczoraj cieszy się mulinowym spojrzeniem, ale o tym wkrótce.
A dla porównania zdjęcie z serii "przed" :) Ku przestrodze! ;P
czwartek, 11 marca 2010
Fotel uszak w wersji mini mini
Fotel uszak.. Nie wiem skąd mi się wzięło, ale marzę o nim od dawna.. A właściwie o dwóch takich.. I kiedyś na pewno sobie takie sprawię. Oczywiście jak tylko będę miała je już gdzie ustawić :) na razie stworzyłam sobie uszaka w wersji bardzo mini :) Po prostu na widok kawałka purpurowego weluru nie mogłam się oprzeć, od razu rzuciłam się na nożyczki i do dzieła.. Dzieło trochę mnie jednak przerosło, bo jakoś tak w swej naiwności myślałam, że pójdzie gładko jak po maśle, a tu wręcz przeciwnie, od początku wszystko szło nie tak, a to welur się strasznie siepał i w całym domu unosiły się purpurowe paproszki, a to igła za nic się przebić nie chciała i już myślałam, że pyrgnę to wszystko w diabły, ale w końcu skończyłam uff.. Fotel co prawda nie wyszedł do końca taki jak to sobie wymyśliłam, ale i tak jestem z niego dumna, szczególnie, że tyle mnie kosztował cierpliwości..
Fotel uszak w wersji mini mini (o jego rozmiarze swiadczy zdjęcie z jednogroszówką) wsparty na modelinowych nóżkach.. w sam raz dla lal.. Teraz pozostaje mi jedynie wyprodukowanie wreszcie lali, która już dawno zalęgła mi się w głowie :)
niedziela, 7 marca 2010
Potrzeba matką wynalazku..
Jak to zwykle w życiu bywa… Nasza Mała nie potrafi zasnąć przy zgaszonym świetle, więc przez cały (czasem dość długi) czas usypiania i potem jeszcze przez pół nocy musimy mieć włączoną w sypialni lampę, która rozświetla jej kącik.. Niestety lampa jest dość duża i świeci na tyle mocno, że było nam wszystkim łącznie z Małą zdecydowanie zbyt jasno. Dlatego na lampie lądowały wciąż przeróżne rzeczy, a to pieluszka, a to sukienka Małej, a to t-shirt męża.. Nie wyglądało to dobrze, a co istotniejsze, nie było zbyt bezpieczne.. Dlatego, któregoś wieczora usiadłam i nabazgrałam takie cuś..
Wymóg był prosty.. miało to być coś co łatwo na lampę założyć, ale i co łatwo z niej zdjąć, koniecznie musiało mieć coś co przytłumi światło wydostające się spod abażuru i sponad niego.. Stąd coś na kształt falbanki na dole i coś na kształt ..hmm komina (?) na górze.. Guziczek zapewnia sprawne założenie całej konstrukcji i szybkie jej zdjęcie w razie potrzeby.. Sprawdza się co najważniejsze.. Światło lampy jest teraz subtelniejsze, a kolorowe akcenty dodają całkiem fajnego klimatu. Wykonanie w 100% ręczne, stąd tyle nieplanowanych krzywizn ;P ale ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z efektu.
No i troszke dodatkowego koloru w pobliżu przypomina o zbliżającej się wiosnie :)
poniedziałek, 1 marca 2010
kolczyki z mojej fabryki :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)