

Już oficjalnie chyba mogę oświadczyć, że szycie lalek mnie wciągnęło na amen! Pracochłonne to zajęcie, nie powiem, ale za to jakże przyjemne uczucie, kiedy kolejna panienka wyskakuje spod igły :) Tym razem uszyłam ogrodniczkę w ogrodniczkach rzecz jasna bo jakże inaczej. Ogrodniczki z dżinsu, warkocze obowiązkowe, chusteczka na głowie i dalej do pracy w ogrodzie, choćby boso :) Zaopatrzyłam ją w soczyście zieloną konewkę, którą ulepiłam z modeliny. Tak jakoś ten atrybut ogrodniczki wydał mi się najbardziej właściwy do pracy w ogrodzie…

Zdjęcia robiłam dzisiaj choć pogoda krzyczała, żeby się jednak powstrzymać, bo szaro, ponuro i mokro za oknem, ale nie mogłam dłużej czekać. Przedstawiam Wam więc moją ogrodniczkę. Oto ona.



...i jeszcze jedno, nieco mniej twarzowe ujęcie :D
